piątek, 21 stycznia 2011

Trudne 'wybory'

Życie...wydaje nieraz  mi się...płynie obok nas. Mamy tyle samo nad nim władzy, co ono nad nami. Rzeczywistość w swej iluzji jest dwoista - czy tego chcemy czy nie.

Czy znacie uczucie, kiedy coś musicie zrobić bo wewnętrznie wszystko w Was  krzyczy, że jest to jedyny 'wybór'. Nawet jeżeli nie do końca wierzymy w jego słuszność. Jeżeli nie rozumiemy jeszcze po co mamy go dokonać????

Często towarzyszy temu strach
strach mniejszy czy  STRACH większy

Ale zrobić to musimy. Nie ma wyjścia. Coś w środku nas już wybrało..............................................................
Amen

środa, 19 stycznia 2011

HELP!

' ...Wtedy oświadczyłem mu, jak wspaniale jest mieć takiego sąsiada jak on - na dobre i na złe. Spojrzał na mnie i odparł łagodnie : To milo być potrzebnym.' Mądrości Toskanii

I mi dane było ostatnio słyszeć podobne w wydźwięku słowa! I to nie raz!!! Cóż za przyjemność! Cóż za przemiłe zaskoczenie!

Cytuję:
' Bardzo Ci dziękuję że poprosiłaś mnie o pomoc. Jestem prze-szczęśliwa że mogę ci pomoc!
'Thanks a million' ( powiedziane po wyświadczeniu mi przysługi )
' Cieszę się, że mogłem pomóc'

Wow!!!! To nie tylko równoważy odmowy innych i ciszę z ich strony ( żeby broń Boże nie być zapytanym o pomoc ) a nawet pozwala poczuć się ok, że się o pomoc w ogóle człowiek zwraca! Że jest to normalne i ludzkie! Że zawsze tak było! Że nie koniecznie trzeba się czuć winnym o pomoc prosząc i wdzięcznym dozgonnie za wyświadczenie nam przysługi z tzw. łaską.  Że nie trzeba wchodzić w małe gierki innych o 'władzę' w relacji  i czuć się po prostu na równi i z godnością o pomoc się zwracając.

I jeszcze coś dla nas wszystkich do przemyślenia:
 ' Na pomocną dłoń można był zawsze liczyć przez okrągły rok. Drogi naprawiano wspólnie. Razem zbierano drewno, łączono bydło i prowadzono na pastwiska. Przyjęło się że jednego dnia jedna rodzina gotowała dla wszystkich, innego następna. Sąsiedzi, całe pokolenia zbierały się razem na kolacji... Matko Boska to były czasy. ... Z biegiem lat miasteczko obrosło tłuszczem. Świeżo wzbogacone rodziny coraz więcej czasu spędzały na wydawaniu pieniędzy....Coraz rzadziej widywało się pomocną dłoń drugiego człowieka. Co tak naprawdę zyskali mieszkańcy tego miasteczka? w moim przekonaniu nic oprócz urządzeń agd i aut. Nic poza samotnością okraszoną rozżaleniem. Sami smutnym głosem przyznają ze stracili poczucie bliskości i zadowolenia, codzienna radość życia..Nic dziwnego, że czujemy rozpacz gdy maleją nasze dochody a od nikogo nie można oczekiwać pomocy i za wszystko trzeba płacić...' Ferenc Mate 'Mądrości Toskanii'.


co zasiejesz to zbierzesz

wtorek, 18 stycznia 2011

Spacer rodzinny

Wczoraj nareszcie zaświeciło słonko! W powietrzu czuło się wiosnę. Ptaki podśpiewywały przyjemnie. W taki dzień trzeba po prostu iść na spacer, choćby nie wiem co!!! Wybraliśmy się więc z Klaudiuszem na tzw, górkę, skąd rozciąga się piękny widok na całą okolicę. Oczywiście zabrały się z nami pieski, które z radością wybiegły ' na pole' zaraz za nami . Igi z piłą, rzecz jasna. ( Football to jego pasja). Taja obok mojej nogi, której trzymała się przez cały spacer, na wypadek gdybym nagle chciała ją pogłaskać!!! ( Jest wielką miłośniczką pieszczot wszelakich). Patti, oczywiście przodem, bo lubi być na czatach! ( Dodaje jej to prestiżu, jako, że w stadzie jest ostatnia - ze względu na swoją skromną acz proporcjonalną jak na kundla posturę).
( od lewej) Igi, Patti i Tajga
Natychmiast dołączył do nas Roman - zwinnie i lekko przedzierający się przez zarośla w bezpiecznej odległości. Roman jest kotem z natury leniwym i woli nie drażnić Taj,  która kota 'ścignąć' uwielbia - czysto dla sportu ( przez lata poprzedni właściciel polował z nią).
Roman w najlepszej odsłonie
Kaba tradycyjnie siedząca na mym ramieniu
Zaraz za nami biegła Kabuszka, wydając swoje nieokrzesane dzwięki ( stąd jej drugie imię to Skrzek). Jako, że jest ona stworzeniem przeorginalnym  niezwykle, po kilku minutach wskoczyła mi na ramię i tak przespacerowała ze mną, a raczej ja z nią, resztę wyprawy.
Słodzia jakiś rok temu - jak jeszcze była lekko 'wypłoszowata' ( po urodzeniu dzieci 'wykobieciała'  niesamowicie)
Nie zabrakło oczywiście też Słodkiej rzucającej swoje ciało z gałęzi na gałąź i wspinającej się na każde napotkane drzewo. 
Na końcu naszego przedziwnego i kochanego zarazem pochodu cichutko skradał się Kajetan - broń Boże żeby go nie zauważyć...bo Kajetan, który o mało co we wczesnej młodości 3 razy nie stracił życia, jest kociakiem super-płochliwym i bojaźliwym ( z tego też powodu zdjęcia jego nie posiadam żadnego).
I tak sobie 'spacerkiem' wszyscy weszliśmy na górkę, popodziwialiśmy okolice, pooddychaliśmy głęboko, zastanawiając się czy Pani Zima jeszcze zawita do nas, czy może to już Wiosna?????

środa, 12 stycznia 2011

MĄDROŚCI TOSKANII Ferenca Mate z moim dopiskiem' rodacy PIKNIKUJMY ile wlezie!!!!!

Piknikujmy jesienią 

'Nie jesteśmy jak Rzymianie. Oni niszczyli marmur i wywoływali wojny. My, Etruskowie, woleliśmy pić, jeść i kochać się. W domu zawsze było najlepiej. Nie widzieliśmy potrzeby podbijania i zniewalania innych. Lubujemy sie w wolności i szanujemy prawo do wolności reszty świata. Nie życzymy sobie żadnych cesarstw.'

' Jakość życia wynika z wielu codziennych drobiazgów, które mają niebagatelny wpływ na wszystko.'

'Najwspanialszą rzeczą w Toskanii jest niespieszne tempo życia, które stanowi żródło przyjemności.'


piknikujmy latem
Jestem pod głębokim wrażeniem wszystkich tych słów, ich prostego acz głębokiego przekazu. I już sobie obiecałam, że taką Toskanię zrobię sobie u nas w Przybówce. Tak! I już!!!
i jedzmy z przyjemnością!!!!
 

ps. i jeszcze jedno

'Nigdy nie odkładaj na jutro tego co możesz odłożyć na pojutrze.'

Świetne po prostu! A my się uganiamy i uganiamy... 'kręćkujemy' i spieszymy .... na wciąż... na wczoraj...nawet jak nie trzeba....w środku gdzieś pędzimy....ja przynajmniej odnajduję w sobie takie szaleńcze zachowania....naprawdę śmieszne! .... uprawiamy taki trucht po.....????  właśnie po co?....do czego my tak każdego dnia biegniemy? TO jest  naprawdę mądre pytanie! bo przecież:
....'wtedy nadeszło objawienie - jeśli potrafię cieszyć się tym jednym drzewem, to, do cholery, odniosłem nie lada sukces.' ( dla wyjaśnienia dodam, że facet pracował w ogrodzie w czasie tego objawienia) 

wiosną oczywiście też piknikujmy
i zimą
ps2. śmierć, droga czytelniczko/ czytelniku i tak jest nieunikniona!

sobota, 8 stycznia 2011

Moja Pracownia pod Psem, Kotem i Sową TREE wystrzeliła w kosmos. ZAPRASZAM

DOLL"S TEA TIME

Moje przeslanie na 2011 'IDZ WYPROSTOWANA'

'IDŹ WYPROSTOWANA '
Te słowa zawsze mi towarzyszyły. Nie wiem ile razy słyszałam w moim sercu ich dźwięk. Zawsze, kiedy było bardzo ciężko i myślałam , ze już nie wstanę.
Dawały nadzieje. Wyznaczały azymut. 
Dziś nareszcie są moja rzeczywistością.  Idę wyprostowana. 
Od dziś będę je sobie sama powtarzać, kiedy znowu przyjdzie mi upaść  na chwil kilka. 
Dziękuję.


'Przesłanie Pana Cogito' Zbigniew Herbert

Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo

bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj - kiedy światło na górach daje znak -
wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku
a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na smietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjety do grona zimnych
czaszek do grona twoich przodków: Gilgamesza, Hektora,
Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta
popiołów

Bądź wierny Idź

Nowy Rok, Nowe Zycie - bez postanowień, z premedytacją

Kto z nas nie mówi sobie co rok w Nowy Rok 'ten rok będzie lepszy' 'inny' 'będzie początkiem nowego'. Kto z nas nie obiecuje sobie tego, nie postanawia zmian...a później, za miesiąc dwa, musi stanąć oko w oko z prawda, ze w zasadzie nic się nie zmieniło, ze my tez jesteśmy tacy sami, ze wszystkie postanowienia wzięły w łeb.
Ja w tym roku, z premedytacją postąpiłam inaczej tzn.już na tydzień przed końcem roku postanowiłam ze nie robię żadnych postanowień, żadnych oczekiwań, żadnych nadziei. Jedyne moje postanowienie dotyczyło bycia otwarta na to co życie przyniesie - z całą świadomością na jaką mnie stać w danej chwili. Z premedytacją zmierzyłam sie z moimi przeróżnymi strachami, które mną rządziły, a była ich spora lista. Koniec roku był wiec bardzo burzliwy. Dużo się we mnie działo. Dużo emocji po mnie przepływało wzdłuż i wszerz, w prawo i lewo, z góry do dołu...A ja postanowiłam je obserwować, poddać się, nie stawiać oporu, nie bać się. Postanowiłam zmierzyć się z ciemnością. Przyjrzeć się jej z rożnych perspektyw.Obejrzeć pod lupą świadomości. Biegałam po domu mojej podświadomości, uwarunkowań i przeszłości ... i gdzie się dało zapalałam światła. Wymiatałam kurze. Robiłam porządki. To co stare żegnałam, robiąc miejsce na nowe. Czułam dosłownie jak jakaś cześć przysłowiowej karmy wypala się we mnie. Z każdym dniem tego procesu stawałam mocniej na ziemi. Zapuszczałam głębiej korzeni. Pokłoniłam się z czcią mojej przeszłości, rodzicom, babciom,dziadkom, ciociom, wujkom, rodzeństwu...Miałam przeszłość! Uznałam ją jako najlepszą  z możliwych. Stałam się częścią mojego rodu, i komu zdołałam,  dałam w nim równoważne miejsce - wszystkim wykluczonym, o których wiedziałam, przeróżnym rodzinnym tabu, a przede wszystkim SOBIE. Słowem odwaliłam kawal dobrej roboty. Załatwiłam to co w tym momencie czasu i przestrzeni miałam załatwić. I to bez postanowień. Bez decyzji o zmianie. Przez kontakt ze swoja słabością stałam się silna. Przez konfrontację ze swoim strachem, stałam się odważna. Przez zajęcie przyznanego mi miejsca w moim układzie rodzinnym, zapuściłam korzenie. Zobaczyłam swoje dotychczasowe relacje w innym świetle i pokłoniłam się im z czcią i szacunkiem.. Ze wszystkimi zawarłam przymierze 'zgody na nich i nasze wspólną przeszłość i teraźniejszość. Zaczęłam  od nowa karierę zawodowa... itd itd itd  .... i coś jeszcze ...na koniec......otarłam się o panią śmierć...o ułamek sekundy i 1 metr...bo wczoraj z mężem mieliśmy wypadek.
Czyż życie w swej złożoności jest doskonale?  Wszystko dąży do porządku i wypełnienia. Codziennie rodzimy się na nowo. Co rok też........bez postanowień, z premedytacja ....