niedziela, 21 lutego 2010

sex

 Lara i Georgia, obie 7 lat,  bawia sie obok w pokoju. Nagle slysze ze beda 'robic sex'. Zaczynam czuc maly niepokoj. Rozebieraja sie do naga, ustalaja kto jest chlopakiem i ma ptaszka a kto dziewczyna i ma cycuszki a nastepnie nie moga sie zdecydowac kto jest na gorze, kto na dole. Georgia utrzymyje ze dziewczyny sa na gorze bo sa lzejsze, a Lara ze chlopaki - bo widziala w filmach. Sama sie nad tym zaczynam zastanawiac. .z niepokojem oczywiscie! Chwilke udaja ze sie caluja, wydaja dziwne odglosy, po czym Georgia stwierdza : 'Darling we should go down and get some breakfest. You need to go work, don't you?'. Ja siedze na kompie obok w pokoju, oprocz tego ze mam niezly ubaw, zastanawiam sie co, jako niania, powinnam zrobic - interweniowac czy nie??? Po pierwsze nie chce ich straumatyzowac, po drugie co mialabym powiedziec nawet jezeli zainterweniuja. Nie robia nic zlego. W gruncie rzeczy jest to niewinna zabawa 2 dzieci odgrywajacych 'role' zaobserwowane z filmow lub w realnym zycia. Dziewczynek bawiacych sie swoja tozsamoscia, animusem i anima. Zdecydowanie nie chcialabym przedstawic tematu sexu jako wstydliwego czy niefajnego. Intuicyjnie nie robie wiec nic. Za chwile zycie rodziny Lary i Georgie przechodzi w etap rodzicielstwa. Rodza sie im blizniaki - dziewczynka i chlopczyk!!! Zaczynaja sie pieluchy, spacerki itd. O sexie nie ma juz mowy. Oddycham z ulga poniekad. Kilka minut dzieciecej zabawy a ile w niej psychologii! Ile refleksji dla mnie o naszym kolektywnym, podswiadomym stosunku do sex-u! Bo przeciez wielu z nas tzw.doroslych zareagowaloby podobnie na taka sytuacje! A ilu zareagowalo zawstydzajac i obwiniajac bawiace sie dzieci na zawsze pozostawiajac slad na ich wrazliwej psychice ??? Tego nigdy sie nie dowiemy...

sobota, 20 lutego 2010

Jestem z Przybowka

Na początku wszystko wydawało się rodem z innej planety. Pani w sklepie obsługiwała za długo!!!! ( 'a ja!!!! przecież czekam'). Sąsiedzi, nierzadko nam w ogóle nieznajomi, wpadali bez wcześniejszego telefonu!!! i co ciekawsze, bez pukania!!! Siadali w kuchni i tyle!!! Dzień z głowy-bo szybko zwykle nie wychodzili. Miejscowi przyglądali sie nam z nieukrywana ciekawością przy każdym przypadkowym spotkaniu (mówiąc o nas ' o! to Ci nowi'). Robotnicy zatrudnieni do remontu albo trzymali w wielkiej  tajemnicy godzinę  rozpoczęcia i zakończenia pracy ('Do której pan dziś zostaje panie majstrze? Fajnie byłoby skończyć tę podłogę?''Jeszcze nie wiem...Zobaczę jak mi się będzie chciało pani gospodyni!!! Może zostanę do obiadu, może nie???) albo w ogóle się nie pojawiali przez kilka dni bo 'zapili'. Wiadomo wódeczka na wsi to podstawa wszelkich 'załatwień', spotkań sąsiedzkich i przysług. Za flaszeczka wszystko da się zrobić! a nie wypić z sąsiadem to prawdziwa potwarz po prostu!!! ( 'Co ze mną sie sąsiadka nie napije???!!!! Już nalane stoi!!!O patrzcie ją jaka miastowa się znalazła!!!')...
No i tak z każdym dniem uczyliśmy się życia na wsi my miastowi, a muszę przyznać, że jest to swoiste wyzwanie i inny świat. Długo nie czułam się 'stad'. Przez długi okres czasu na  pytanie skąd jestem odpowiadałam: 'Z Warszawy. Tutaj dopiero mieszkam pól roku.' za 6 miesięcy mówiłam że rok, a za kolejny rok że dwa lata. Moje warszawskie ego nie mogło się rozstać ze swoja tożsamością, a ja z nim. Zmiana dowodu byla dla mnie ciezkim przezyciem - adres zamieszkania : Przybowka ( 'O kurcze to juz nie przelewki...to sie dzieje...to sie stalo...jestem ze wsi!!!').  Uf...na szczescie miejsce urodzenia widnieje zaraz obok!
Niedawno jednak z ulga odkrylam, ze na to samo pytanie odpowiadam z lekkoscia: ' Z Przybowki pod Krosnem' i jest mi z tym dobrze. Lubie to nasze miejsce na ziemi, sasiadow wolajacych z daleka 'Czesc Aneta' i machajacych reka, wpadajacych jak gdyby nigdy nic o 9 rano ( wciaz bez pukania) i zostajacych na pol dnia, wymiane kilku slow z pania w sklepie (bo przeciez sie znamy!), pana z chlebem ktory co rano podjezdza do drogi.Lubie to ze u nas na Zagurze ludzie 'zachodza sie' do siebie, pomagaja sobie, szczerze 'szkoduja'sie nawzajem w biedzie. Lubie to ze w kazdej chwili moge isc do Basi nie dzwoniac wczesniej i zawsze jestem mile widziana; ze Kamil odsniezyl nam bezinteresownie drozke do domu bo wynalazl patent na plog; ze Basia i Kazia mnie odwiedzaja zeby mi nie bylo smutno jak Kita wyjezdza. Lubie to, ze Mietek mysli czy mamy wystarczajaco duzo drewna na zime; ze Emi sama do nas wedruje 'do pieskow'; ze Kita ma 2 kumpli pod nosem na ktorych moze liczyc, ze nasza kundelka Patulka jak zostaje sama na kilka dni to nie ' umrze z glodu' bo zawsze cos dostanie od Stecow.  Lubie to ze jak zyla Pomprowiczka to mielismy z Klaudkiem przyszywana babcie, ktora opowiadala nam 'stare dzieje', 'martwila sie o nas',  przychodzila codziennie, smiala sie z nam i milczala...i ze opuszczony przez nia nagle dom zawsze bedzie dla mnie 'domkiem Pomprowisi. Lubie to ze nasze pieski maja przestrzen i swobode , ze jak wygladamy przez okno w 'okiennym' to widze tylko przyrode, ze cale lato spedzamy na ganku w otoczeniu zieleni i zwierzat. Lubie to , ze zima potchodza pod okna sarny,ze w dachu mieszka sikorka a dom leczy nam dzieciol. Lubie ... byc z Przybowki.
Niespodzianka

piątek, 19 lutego 2010

zycie na goraco - polowanie na celebrytka - the power of BIG BROTHER ( nie moge zdecydowac sie na jeden tytul wiec sa 3) + podtytul 'jak zabraklo mi jaj'

Alez to byl ekscytujacy dzien. Lece sobie samolotem a tu ... kilka rzedow przede mna siedzi ten oto celebrytek - aktorzyna - ex-chlopak Joli Rutowicz!!! (pochodzacy z Kutna zreszta, obecnie Warszawiak)( tu bedzie fotka). Poczulam dreszczyk emocji i ... postanowilam wejsc w role paprazzii. W koncu raz sie zyje a ex-chlopaka Joli Rutowicz nie spotyka sie w koncu codziennie - to po pierwsze. Po drugie - fotka celebrytka zawsze sie czlowiekowi przydac moze! I po trzecie i ostatnie - zamieszczona na blogu doda mu troche 'spice-u', ze sie tak wyraze. Wiec siedze i czatuje...facet obok czyta ksiazke wiec chyba nie widzi ze jakos dziwnie sie zachowuje...o jest! jest! wstaje...poprawia wlosy...rozglada sie...dosyc ostentacyjnie idzie do toalety...dalabym glowe ze patrzy czy inni na niego patrza, czy jeszcze jest celebrytkiem czy juz nie???? no nic ...ja siedze i sie czaje ...wciaz ...juz prawie sie odwazam i ..... nic...skucha. Czekam dalej...znowu wstaje i odgarnia juz odgarniete wlosy...rzuca ten sam badawczy look pt. 'czy ktos mnie juz zauwazyl' i wyjmuje cos z lockera nad siedzeniem...dlugo to trwa...w miedzyczasie ww.look. Ja zmrozona siedze i tez lookam tylko z innego powodu - mianowicie 'czy on mnie widzi ze ja sie czaje???' I znowu nic...Patrze spod oka czy pan obok cos podejrzewa??? Chyba nie. Ok nie poddaje sie...wyczekuje na dobry moment...Trudno uwierzyc w moje szczescie ale obiekt mojego zainteresowania znowu wstaje, poprawia fryz. Szybko,szybko, gdzie jest ten aparat????Juz go widze w obiektywie, juz prawie naciskam spust...napiecie rosnie...o kurcze siada...co juz ladujemy, wszyscy wstaja (mimo ze sygnal 'zapiac pasy' jeszcze nie wygasl)...gdzie oni sie tak spiesza? przeciez jeszcze bedziemy czekac dobre 7 min az otworza drzwi...o God - gdzie moj celebrytek????Nie widze go...moze jeszcze go zlapie na transferze.........O GOD!!!!

Namnozylo sie w naszym pieknym kraju tych celebrytow ( nizszego i wyzszego sortu) co nie miara -czlowiek raz leci samolotem z kochankiem Joli Rutowicz, innym razem z mlodym Szturem, dnia nastepnego mija w drzwiach knajpy Szyca po wczesniejszym zaparkowaniu obok Kory. 'Life is beautifull', jak mawial Fellini......i full of zasadzkas, jak mawiamy my Polacy, wiec drodzy celebryci strzezcie sie bloggersow i ich kamer!!!


I tak zupelnie juz na marginesie dodam ze celebrytek ww. nakrecil 13 filmow ale dopiero sex z Jola Rutowicz odbyty na ekranach naszych ukochanych telewizorkow przyniosl mu dozgonna slawe ... niestety zgon nastapil niedlugo po zerwaniu z Jola i zakonczeniem sezonu 4959 Big Brothera!!!
Coz takie zycie celebrytka!!! A wiadomo jakie zycie taka smierc. I jezeli ktos z panstwa twierdzi ze nie slyszal o Joli Rutowicz to trudno mi w to uwierze! Chcac nie chcac mgnienia gwiazdek lat ostatnich klada sie cieniem na naszej podswiadomosci. A i swiadomie wielu z nas operujac opilot, w poszukiwaniu czegos na poziomie oczywiscie, zawiesi oko na kilka/kilkanascie minut na scenach z 'zycia wzietych' typu Big Brother, plotkarskich programach, czy jednej z naszych licznych mydlanych oper. Oczywiscie wielu z nas w sytuacjach nazwijmy je towarzyskich bedzie bilo sie w piersi krzyczac 'ja! nigdy w zyciu' (podswiadomie uzywajac tytulu jednej z ostatnich polskich produkcji) albo 'ja takiego chlamu nie ogladam'itp...Ale, znowu cytujac, 'kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem' i cos czuje ze malo byloby wolontariuszy??? I na tym koncze moja relacje z zycia na goraco a cala sprawe pozostawiam Wam, drodzy czytelnicy, do przemyslenia, zanim wezmiecie dzis wieczorem pilota do reki, bo przeciez 'ciekawosc to pierwszy stopien do piekla' a 'Wielki Brat patrzy' nieustannie!!!
Dziekuje za uwage
Z uszanowaniem ( takze pana Jarka )
Aneta Pfajfer - Boczkowska
Verbie
Szwajcaria

A

wyznanie

I know how to love.
 I'm not afraid any more.
It took me so many years to trust, to open my heart.
It's happening now again.
To love is such a blisfull feeling!
The mistics are right to have love in your heart brings joy, happiness and serenity.  
I love you Klaudiusz
Aneta

new discovery!!! - I'm ok!!!

tyle przeczytanych slow, tyle przezytych kryzysow, tyle uniesien, tyle dni..... i tygodni...... [tak malo spokoju]  ciagla wewnetrzna walka     pisanie... pisanie...     iluminacja-prawda     { i tylko kilka spokojnych oddechow 1 2 3 4 5 6 7 8 9 }       duzo slow ktore rania, malo slow ktore koja           krotkie chwile wspolgrania ze soba, innymi i wszechswiatem    <<  i znowu moje prywatne wiezienie i znowu goniennie za swoim wlasnym ogonem>> ... mysli........ mysli................................. samotnosc, mysli...mysli......... (niewypowiedziane slowa)   bariery, uczucia,uwarunkowania       porzadek + chaos, Przerazajace Spojrzenie Mojej Matki        nie ma mnie    zagubienie    Pan Strach przejmuje stery= zadnego ratunku.... serce bijace jak szalone....zaglada w kazdej chwili....ciemnosc....wiecej ciemnosci..... 'gdzie ja jestem?''kim ja jestem?''co ja czuje?''co mam robic?'     ---   wieczne NIE WIEM   ---         malutkie swiatelko     >  odkrycie (slowa nareszcie zinternalizowane)

                                                   JESTEM W PORZADKU  
                                                           JESTEM OK

it's ok to be lost,    it's ok to make mistake,    it's ok not to be perfect,        it's ok to be not liked,   
it's ok to like and dislike,      it's ok to be silent,      it's ok to be stressed,      it's ok to love!!!
it's ok to hate for a while,      it's ok to experience pleasure,    it's ok to take,       it's ok to feel bad,
it's ok not to know and it's ok to know,     it's ok to to look great,      it's ok to feel safe      it's ok to fear
...................................................................................................................................................................

       

poniedziałek, 15 lutego 2010

poniedziałek, 8 lutego 2010

rozmowa Anet z Anetą 2

- O kurcze ale wpada przecież to się pisze przez s - niestrawność...ale gafa normalnie i to na  oczach milionów układów scalonych!!!

-Poniosło Cię Anetko poniosło...

-No cóż na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć że to przez ten firestarter

-Aha

-No właśnie

-Aha

-Wow!!!! ktoś mnie czyta!!!! ktoś ze mną czatuje!!!nareszcie!!!! wow!!!! 

- Na to wygląda Anetko.

-Nie no super po prostu!!!! Cieszę się...Ale chwila moment...kto to jest??? 

-No Ja!

-Co za Ja?

-No Ja Anet nie poznajesz ???

- To znaczy że znowu gadam do ... Siebie....a już myślałam że...

-Człowiek to nie tylko zwierze stadne ale i samowystarczalne w końcu. Co tak posmutniałaś?

-Bo ja myślałam że ktoś czyta to co ja pisze ...i i ...i się ucieszyłam.

-Szczęsciara to z Ciebie jest - to fakt.

-Dlaczego niby?

-Ktoś Cię słucha, poświęca Ci uwagę, rozmawia z Tobą, chce Cię zrozumieć. Czy nie o to nam wszystkim mieszkańcom planety o to chodzi??? Nam czaterom, klasowiczom, blogerom itd...

-No tak ale tak gadać Sama  ze Sobą to trochę obciach. Każdy z nas chce być kochany!  Mieć dużo znajomych na nk, fanów na blogach, komentarzy do zdjęć, znane gęby na facebooku....

-Słuchaj wyluzuj przecież i tak wszyscy jesteśmy zanurzeni w tym samym polu energii . Czy rozmawiasz ze mną czy ze sobą czy z Kowalskim Jasiem czy nawet z Dorotą Rabczewską to tak naprawdę nie ma znaczenia, jeśli myślimy w kategoriach energii kwantowej oczywiście.

-Wiesz co Anet masz racje. 

-Pewnie. Ale wiesz, żyć jakoś też trzeba, nie ? W końcu wszyscy jesteśmy ludzmi.

-Tak, tak ... ta dwoistość istnienia...

-No właśnie! Ludzie i ludziska jak to mówią...Słuchaj Anetko mam do Ciebie prośbę - możesz mnie wysłuchać przez chwilę. Muszę z Tobą porozmawiać ...tak dawno nikt mi nie poświęcił uwagiiiiiiii..................



saksy z Indiami w tle

Fiona, Angielska Kanadyjka u której 'popracowywyje' w Szwajcarii i Londynie jako niania from time to time, powiedziała mi kiedyś: 

'Going to India changes the whole idea about life. You should go Aneta. It's your sort of place. You'd absolutely love it'

 

A świat to taka restauracja * zamawiasz coś z menu albo spoza

                                              *czekasz 

                                              *kelner serwuje danie ( z tym że nie zawsze to czego chciałeś, szef kuchni wie!!! co dziś smakuje najlepiej i co dla Ciebie jest zajzdrowsze w tej właśnie chwili )

 


Nie wiem dokładnie kto te |Indie dla mnie zamówił - ja czy Fiona - ale Indie zostały mi przyniesione 'pod nos' w krótkim stosunkowo czasie - w formie saks!!!  a dokładniej mówiąc- nianiowania 3 angielskich dzieci na Goa - famous hippie destination. 

I tak to w restauracji zwanej Życiem Szef zaserwował mi Wybrzeże Oceanu Indyjskiego ( foto 1) w Angielskim Sosie (foto 2) ( przepis 1) 

 

 

                                                         foto 1

 
 foto 2

 

 

  Sos.

Ten oto młody wyluzowany angielski człowiek z butelką, płci męskiej, jeden z 13 składników Sosu Angielskiego, był przyczynkiem wielu moich nieztrawności a także głębokich konfliktów z ww. family ( difficult to belive yehhh??? )

Jego wzrok zdawał się mówić 'I'm a firestarter, twisted firestarter You're the firestarter, twisted firestarter I'm a firestarter, twisted firestarter' ( Prodigy)



 

 

 

*Przepis 1 

*Wybrzeże Oceanu Indyjskiego - nieopisana wielość smaków niesłychanie równa w swej schierarchizowanej formie

*Sos Angielski -5 osobowa rodzina  predestynująca do miana tzw. notting hill posh groovies i yummie mummies sort of thing....+ friends

 

 cdn

niedziela, 7 lutego 2010

Rozmowa Anety z Anet nr1 ( zredagowane z facebooka ) dalszy ciąg przyczynowo-skutkowego procesu pt.jak doszło do tego że piszę bloga

(Stream of consciousness) wow myślenie to moja specjalność - a mój komp mnie wciąż pyta o czym myślę, a ja z natury niewinna i otwarta jak dziecko odpowiadam...może chociaż on/ona ( bo w zasadzie dlaczego komp jest rodzaju męskiego????gdzie to uprawnienie o którym tak dużo się mówi od lat wielu cholera) mnie słucha ....zdaje sie że po to tutaj wszyscy piszemy żeby ktoś to czytał...taką wczoraj w każdym razie w sobie odnalazłam intencje stojącą za tym gryzmoleniem klawiszami  i powiedziałam sobie na tyle stanowczo na ile potrafię 'hola hola moja panno po co Ci to obnarzanie???? i postanowiłam pisać dla Siebie...przecież tak naprawdę to ja to jedynie czytam - a jak ktoś chce w tym performensie swojego rodzaju brać udział to też dobrze.. w myśl  hasła 'do niczego sie nie przywiązuj, niczego się nie wyrzekaj' (de Mello)...i tak to na oczach milionów układów scalonych doznałam, nie po raz pierwszy, rozdwojenia osobowości - piszę dla Siebie o Sobie i Sobą...gdyby nie AVATAR byłabym prekursorką trójwymiaru - w Swoim własnym świecie oczywiśćie...no cóż ?generalnie w mojej głowie bywało gorzej ... więc i z tym rozczłonkowaniem sobie poradzimy...power be with me (Pokemon)....kurcze ten cały facebook miał być dwujęzyczny żeby więcej ludzi mnie czytało...w końcu nazwałam sie kosmopolitanką a to niby do czegoś zobowiązuje...ale teraz mogę już wrzucić na luz - w końcu piszę dla Siebie - a mój 1 język to język polski a kosmopolitanizm to w końcu jak, wszystko inne, state of mind, istn't it????

ps.no i jeszcze jedno -'Polacy nie gęsi i swój język mają' 

ps.a język żyje, zmienia się, rozwija i zwija .... i dlatego w słowniku widnieją hasła : shop, sie ma, blokers....i ja za pozwoleniem panie Miodek pragnę mieć w tym fascynującym procesie brać udział i wywlec na światło dzienne istniejące w eterze dzwięki i językiem się pobawić

 

wczoraj ciąg dalszy

    Ci których 'świat' 'pokochał' po ich śmierci - Jezus Chrystus, Michael Jackson, Pina Baush, Kopernik, Paracelsus.............................................................................

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

    

 

Net .... tak bardzo łączy i tak bardzo dzieli....wszystko jest dwoiste. Życie jest pełne paradoksów. 

 

     

  Wciąż w głowie śpiewa dla mnie Alanis

















       i zachęca do refleksji
jak być nagim wśród ludzi ??? otwartym i niewinnym jak dziecko??? jak być Sobą???  Czyż wszyscy nie spędzamy na odkrywaniu tej prawdy życia, a nawet żyć .....nawet jeżeli bardzo nieświadomie...
 
thank you India

A new beginning

...raz jeszcze zaczynam...jak codziennie od nowa...machina ruszyła...proces trwa...zawsze nieskończony...
 
nasza górka wczoraj

wczoraj

    Wszystko jest możliwe, teleportacja, telepatia, cofanie się w czasie. Taka byłam wczoraj o godz.12:18.( dziś redagowana ):

   Słowa klucze z tekstu Alanis oczywiście w moim subiektywnym tłumaczeniu: jestem mieszkanką planety / zaczynam na płd  /  rosnę ze specjalnego nasiona / przez morze do europejskiej sielanki  /  przecinam pępowinę / całuję matkę mojej matki / nowy teren /  patrząc na horyzont / onieśmielona nowym otoczeniem / mój prezydent kwan yin / granice przekraczane samolotem / moje więzienia - domy rehabilitacji / wracam do swojego gniazda / ale wszystko jest inne więc czekam / mój patriotyzm się rozszerzył na inne wymiary / pakuję walizkę nic wartościowego wszystko święte / moje prawo to prawo atrakcji  / moją karą konsekwencje / grzech pierworodny oddziela od żródła / dzieci demokracji są suwerenne / nauczyciele mędrcami / kilka kolejnych lat jest zamazane / nici przeplatane przez kolory, kultury / zaczynam żyć / globalnie zneutralizowana / od prostych korzeni do wysokich wizji / pod opieką aniołów / moje ciało wyznacza kierunek / moja rozrywka-przekraczanie limitów / skazana na człowieczeństwo /myśli z mojego głębokiego wnętrza/ 

Kwan yin i ja






 

 

 

  

 

 

 

 

  Kolejny wspaniały pomysł wdrożony minimalnie...delikatnie. Wiem, że długa droga przede mną i samą ideą. W marzeniach wszystko wygląda inaczej. Wszystko czego pragniemy już istnieje. Marzeniami faktycznie żyjemy jak król (Ryszard Riedel). W świecie tzw.rzeczywistym, z drugiej strony, nic nie ma za tzw.darmo... prawie nic. Czyżby hasło 'praca ponad wszystko' było wciąż aktualne? A może znowu? Sztuką jest harmonijne wyważenie pracy czasem nieróbstwa, bycia...

   Na ile starczy mi sił, determinacji żeby ten projekt zrealizować, żeby marzenie stało się materią? na ile sie sprawdzę? czy wygram ze sobą?czy sobie odpuszczę? kiedy walczyć a kiedy zawiesić broń? a może moja czarodziejska różczka nareszcie wyczaruje mi ten świat marzeń tak po prostu - chokus pokus !!! 

 

A może

Prosty Czar na spełnienie życzeń


Na początku zapal świecę którą samodzielnie sobie wybierzesz.
Jeżeli chcesz, to możesz zapalić więcej niż jedną.
Teraz zapisz swe życzenie na czystym kawałku papieru.
Złóż papier czerokrotnie i spal go w płomieniu świecy.
Popioły rozsyp w ogrodzie.


zadziała???? Warto próbować w każdym razie. Człowiek uczy sie na błędach jak mówi Adamek...nieraz trzeba wziąć na siebie trochę ciosów, podnieśc sie, strzepać kurz ....a czasem użyć innego zaklęcia, na przykład:

Descendo [edytuj]

Wymowa: "Descendo".
Opis: Otwiera ukryte przejścia.
Użyte po raz pierwszy: w tomie "Harry Potter i Insygnia Śmierci" przez Rona, kiedy pokazywał Harry'emu ghula
Etymologia: z Łaciny descendo, -erezstępować, zchodzić

innym razem po prostu iść spać...dobrej nocy mówię sama sobie. hej Anet

 

Wypadałoby kilka słów o sobie napisać na dobry tzw.POCZĄTEK ale na ten temat mam pustkę w głowie. Wszystko przecież się zmienia moja opinia o mnie i JA też. Niech będzie to proces twórczy więc, TERAZ redagowane na gorąco, stream of consciousness zainicjowany w literaturze przez Virginie Woolf, a przecież od zawsze istniejący...

Wszystko zaczęło się przedwczoraj na facebooku właśnie tak:



I start up in the north I grow from special seed
I sprinkle it with sensibility
from French and Hungarian snow
I linger in the sprouting until my engine's full

Then I move across the sea
To European bliss
To language of poets
As I cut the cord of home
I kiss my mother's mother
look to the horizon

wide eyed, new ground
humbled by my new surroundings

I am a citizen of the planet
My president is kwan yin
My frontier is on an airplane
my prisons: homes for rehabilitating

Then I fly back to my nest, I fly back with my nuclear but everything is different
So I wait, my yearn for home is broadened, patriotism expanded by callings from beyond
So I pack my things nothing precious all things sacred

I am a citizen of the planet
My laws are all of attraction
My punishments are consequences
Separating from source the original sin

I am a citizen of the planet
democracy's kids are sovereign
Where the teachers are the sages
And pedestals fill with every parent

And so, the next few years are blurry, the next decade's a flurry of smells and tastes unknown
Threads sewn straight through this fabric through fields of every color one culture to another

I come alive and I get giddy I am taken and globally naturalized
I am a citizen of the planet
From simple roots through high vision
I am guarded by the angels
My body guides the direction I go in

I am a citizen of the planet
My favorite pastime edge stretching
Besotten with human condition
these ideals are borne from my deepest within