niedziela, 23 maja 2010

kocia mamcia, pogańskie obrzędy i co natura ze mną zrobiła



Kosia ( nasza kotka ) Słodzia porodziła dziś w nocy kociaczków 5! 3 czarne z białymi plamkami i 2 w ciapki!
Wymościła sobie legowisko w starej wersalce w pokoju kominkowym. Mądrala wydała na świat maluchy w zielono-świątkową noc płodności - bo takie było jedno ze znaczeń danych temu pogańskiemu świętu. Lubię te wszystkie  po-pogańskie znaczenia i rytuały. Dużo w nich mądrości, naszego związku z naturą, radości, prostego człowieczeństwa. Od kiedy mieszkam na wsi śledzę na necie znaczenie starych obrzędów - tutaj w otoczeniu drzew, łąk, ptaków i zwierząt jest to takie naturalne. Poza tym ludzie wciąż wiele z nich kultywują. Jest to dla mnie zupełnie nowy, ciekawy świat, pełen pięknej i bogatej symboliki. W mieście jesteśmy z takich tradycji zupełnie wykorzenieni, mało kto o nich pamięta...
A więc wczoraj ruszyliśmy z rana z pieskami do 'mojego lasku' zerwać kilka zielonych gałązek 'dla przystrojenia domu na urodzaj i przeciw urokom' i  przywitać się z drzewami w ich święto, pozdrowić je i podziękować. Co ciekawe 'poganie' oczyszczali w Stado ( Zielone Świątki ) swoje obejścia z demonów wodnych - czyż nie jest to symboliczne dla naszego kraju w ten czas powodzi??? Co do naszego obejścia synchronizacja jest oczywista, jako że właśnie wczoraj poleciała u nas w kranach znowu woda po zlokalizowaniu 'naszego demona wody', który obruszył nam rurę w zeszłym tygodniu, pozbawiając nas wody.  A wracając do Kosiulki naszej kochanej i jej mądrości, gniazdko dla swoich maluchów wymościła wcześniej  przynosząc sobie ręcznik ( nie wiadomo skąd i kiedy ) i na nim cała kocia rodzinka sobie leży, a ja pisząc te słowa słyszę ich delikatne popiskiwania. Za oknem śpiewają ptaki i tańczą listki. Jeden z Muminów (naszych labradorków) poszedł wczoraj w świat ( czyli został sprzedany ). Ja szykuję się do nowego dnia. Klaudek jeszcze śpi. Kosia karmi swoje nowo narodzone dzieci. Pan Mietek pewnie już w polu a Kazia doi krowę.  Tutaj życie toczy się wciąż swoim naturalnym rytmem podobnym do czasów  kiedy Stado było wielkim świętem wiosny. A ja powoli czuję, że uczę się tego rytmu. Mój umysł coraz częściej pozwala mojemu ciału w spokoju wykonywać czynności dnia codziennego, a może jest odwrotnie? Może to ciało powoli synchronizuje się z rytmami przyrody? W każdym razie czuję ostatnio, że jak pracuję to poświęcam temu skoncentrowaną, spokojną energię, jak odpoczywam to potrafię się wyłączyć i po prostu usiąść. Nie jestem już tak rozproszona 'pozachodniemu', 'warszawskiemu', 'miastowemu'. Trochę jak Gośka z 'Rozlewiska..' wracam do żywych, rzec by można!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz